piątek, 20 lipca 2012

Zdobyliśmy Śnieżkę!

Trasa:


Kiedy myślałam o zdobyciu najwyższego szczytu Karkonoszy autentycznie się bałam. Głównie tego, że nie dam rady i polegnę pod samym szczytem. Moje niezbyt miłe doświadczenia z Śnieżnikiem z dzieciństwa potęgowały moje obawy. Ale cóż, słowo się rzekło: Rat Team wyrusza. Ciepłe ciuchy w plecaku, żarełko, wszystko na miejscu. Transport mieliśmy ułatwiony bo kolega użyczył swojej osoby i samochodu.

Świątynia Wang
   Około 11 stanęliśmy pod świątynią Wang, której nazwa nijak nie kojarzy mi się z Wikingami. Z Buddystami prędzej. Kupiliśmy bilety do parku i zaczynamy się gramolić na górę. Droga jest paskudna, nie lubię takiego bruku. Cały czas muszę patrzeć pod nogi, żeby krzywo nie stanąć nogą lub kijkiem. Dochodzimy do Polany, a pogoda jest względna. Niby niebo jest zachmurzone ale jest również dosyć ciepło, na tyle, że idziemy w krótkich rękawkach. Na Polanie mamy czas na krótkie zebranie sił plus nawodnienie i gramolimy się dalej. Następnym przystankiem będzie Mały Staw.

Tam zmierzamy!



   Napaliłam się na niego niezmiernie. Nie wiem, bardziej niż jakieś lasy kręci mnie woda w górach. Ścieżka stopniowo zamienia się z bruku na głazy, więc już jest wygodniej i człowiek ma złudzenie pobytu w wielkich górach. Kiedy podnoszę głowę i widzę te ostro ściosane skały muszę stanąć i porobić zdjęcia. Chłopaki mnie popędzają. Niewdzięcznicy! Potem to każdy będzie mi truł "Daj zdjęcia!". 
   Zaczyna też coraz mocniej wiać. Na tyle mocno, że autentycznie marznę ale ustaliłam, że ubiorę się w schronisku. Nie jest daleko, już widzę chatkę. Co jakiś czas silny podmuch wiatru zmusza mnie do przystanięcia. O trzymaniu czapki to się rozpisywać nawet nie będę ;D

Mały Staw




   W schronisku "Samotnia" pędzę po pierwszą pieczątkę GOT. Ale jestem dumna no, no! Potem posilamy się na zewnątrz. Nie pada, po ubraniu się jest ciepło, tylko jedzenia trzeba pilnować, żeby nie odleciało.

   Następnie zbieramy się w dalszą drogę na "Strzechę Akademicką". Tam planujemy tylko przerwę na pieczątkę ;) Kiedy dochodzimy do Spalonej Strażnicy droga jest cały czas brukowa i płaska. Nuda lekka, roślin nie ma, wieje niemiłosiernie. Kolejnym przystankiem wędrówki jest schronisko "Dom Śląski" gdzie robimy krótki postój, żeby nabrać sił na wspinaczkę na Śnieżkę. Przy okazji przywiązuję swoją czapkę szalikiem, który przezornie zabrałam ze sobą. Chłopaki się śmieją, że wyglądam jak babunia. Może i tak, ale przynajmniej nie muszę biegać po urwiskach za czapką ;)


W tym miejscu muszę przyznać, że z tej perspektywy Śnieżka nie wygląda już tak imponująco. Jak kupa kamieni na większej górze. Dzięki temu wrażeniu prysły moje wcześniejsze obawy i zaczęliśmy się drapać na górę.

Ciężko jest, wieje tak silnie, że kijki mi się nie przydają, zawiewa je i mnie na boki. Przezornie przykucam kiedy dochodzą do mnie porywy i powoli pełznę. Cały czas do przodu, staramy się!



Na szczycie rozciąga się niesamowity widok na Karpacz i resztę. Siadamy i planujemy dalszą trasę. Kolega ma lęk wysokości (serio?!) i nie chce iść podobnymi stokami jak na Śnieżkę. Uspokajamy go, że Czarny Grzbiet tak nie będzie wyglądał, postanawiamy więc zrobić kółeczko.


Zejście jest ciężkie, moje kolana mnie nienawidzą za to co im robię. Daję jakoś radę, choć w Karpaczu to już powłóczę nogami. Po jakimś czasie szczęśliwie dochodzimy do samochodu, ponad 20km za nami a przed nami ok. 2h jazdy do domu. Jestem tak padnięta, że zasypiam w aucie. Śnieżka moja!

Kliknij!

P.S. Oczywiście wtedy jeszcze nie wiedziałam, że cztery dni później znowu zdobędę Królewnę Śnieżkę.

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam Karpacz i Śnieżkę. Byłam tam tylko raz, ale wspominam bardzo miło:) Może na wakacje uda mi się wybrać po raz drugi:) Piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i jak tylko dasz radę to koniecznie! Nie dość, że trasy dosyć przyjemne (nie licząc schodów z kamieni i dróg wysypanych kamykami, których akurat ja nie znoszę) to widoki niesamowite :)

      Usuń
  2. och tutejsze schody z kamieni nie są takie złe jak się porówna np z Tatrami albo z Beskidem Żywieckim ;)
    a na następne wejście na Śnieżkę polecam koniecznie czerwonym szlakiem przez Schr. Nad Łomniczką - a tam obowiązkowo naleśniki, mniaaaam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji drugiej wyprawy mieliśmy schodzić czerwonym, ale był zamknięty :(

      A te schody to niby z jednej strony nie są złe, ale z drugiej nie wiem czy robienie "autostrad" na szczyty to taki dobry pomysł.

      Usuń
  3. no my weszlismy niebieskim od Św. Wang, przez Samotnie, Strzechę i Dom Śląski, a wracalismy czerwonym przez Łomniczke do Białego Jaru :) a wg nas, najprostrza trasa jak na pierwszys raz to niebieskim przez te 3 schroniska :) Zapraszamy tez do nas :)

    OdpowiedzUsuń

podziel się