Naturalnie cała wycieczka zaczęła się na Dworcu Głównym. Wstaliśmy z Dziubdziusiem wcześnie, grzecznie kupiliśmy bilety do Janowic Wielkich i czekamy na Górołaza. Niestety się nie doczekaliśmy bo się chłopaczysko spóźniło i mógł sobie popatrzeć na odjeżdżający pociąg. Poszliśmy więc do niego na kawkę.
Zamek Bolczów |
Na kolejny pociąg już zdążyliśmy, ale niestety zostaliśmy ograbieni z czasu. Pierwotnie mieliśmy przejść z Janowic do Kowar przez Skalnik (945 n.p.m.), a skończyło się na zaliczeniu Fajki.
Skała Fajka |
Pierwszym punktem naszej wyprawy by Zamek Bolczów z którego poszliśmy na skałki Krowiarki. Było bardzo duszno, ale owady nie były takie złośliwe jak poprzednim razem. Kiedy doszliśmy do Fajki, Górołaz i Dziubdziuś postanowili się na nią wdrapać. W pełni legalnie, rzecz jasna. Ja oddawałam się konsumpcji na jakimś porzuconym głazie. Niestety z braku czasu szybko zeszliśmy ze szlaku i udaliśmy się do Kowar asfaltem. W czasie wędrówki nogi odmawiały posłuszeństwa (dzięki Wam, bogowie, za kijki trekkingowe!) i priorytety kształtowały się następująco:
- piwo
- kibel ;)
- wanna
Po wyjściu z lasu- Kowary i Śnieżka |
Nocleg mieliśmy zamówiony w Gospodarstwie "Zacisze", gdzie czekał na nas prysznic z hydromasażem, wspomniana wyżej wanna (do wyboru), wygodne łóżka i przemiła właścicielka (ciasto boskie, dziękujemy!). Dodaliśmy tę lokalizację do ulubionych i zapewniam, że jeszcze tam wrócimy! Okolica piękna, podobna do moich rodzinnych stron, gdzie z jednej strony mam las, a z drugiej widok na góry.
Po dotarciu do gospodarstwa i prysznicu rozłożyliśmy się na wyrkach i popijając piwko rozmawialiśmy o tajemnicach tutejszych gór oraz Gór Sowich. Ustaliliśmy też zmianę trasy i zdecydowaliśmy zostać w Zaciszu jeszcze jedną noc. Pierwotnie mieliśmy dotrzeć do Karpacza przez Śnieżkę, ale plan był zbyt ambitny.
Skubaniec nie dał pospać rano. |
Następnego dnia do drużyny dotarła 1/4 Rat Teamu i już we czwórkę wyruszyliśmy, najpierw do sklepu, potem w stronę Przełęczy Okraj. Tym razem Górołazowi szczęście nie sprzyjało i zamiast szlakiem podążyliśmy pomarańczową ścieżynką obok Łysej Góry (Wołowa Góra). Trafiliśmy na Tabaczaną Ścieżkę i stamtąd kamienistą ścieżką zeszliśmy do Budnik, które były dawną osadą górską. Najpierw mieszkali tam ludzie z Kowar, potem, po drugiej wojnie światowej, znajdowały się tu pewnego rodzaju domy rekonwalescencyjne dla studentów, którzy przeżyli piekło obozów koncentracyjnych i wojny w ogóle. Jeśli jesteście bardziej zainteresowani historią tego miejsca to odsyłam do strony miłośników Budnik.
Dziwne drzewo- strumień w Budnikach |
Stamtąd była już prosta ścieżka do Kowar gdzie czekało, a jakże: piwo, kibel, prysznic. To niesamowite jak się zmieniają priorytety podczas górskich wędrówek.
Krystalicznie czysta woda i lodowato zimna. |
Taki zachód słońca nas pożegnał. |
Ciekawa wycieczka i ładne zdjęcia :D :D :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
A na tych Fajkach to są drogi wspinaczkowe :) Widoczne są tam ślady magnezji... :P :)
45 year-old Structural Engineer Alic Shadfourth, hailing from Port Hawkesbury enjoys watching movies like Divine Horsemen: The Living Gods of Haiti and Magic. Took a trip to Kalwaria Zebrzydowska: Pilgrimage Park and drives a Mercedes-Benz 540K Special Roadster. Przeczytaj caly artykul
OdpowiedzUsuń